|
| Dom na Cvilinie
| Cvilin łączy się dla nas z osobą o. Józka, franciszkanina. Od spotkania z nim zaczęła się dla nas na serio przygoda z czeską Oazą. Wiedzieliśmy, że w ten weekend w domu na górze będzie miało miejsce spotkanie Oazy Rodzin, ale nie wiedzieliśmy, że weźmiemy w nim udział. W końcu przyjechaliśmy załatwiać interesy. Interesy załatwiły się same, a my uczestniczyliśmy w nieplanowanych rekolekcjach.
Kościół jest doskonale widoczny z daleka, także w nocy. Stał się dla nas punktem orientacyjnym, który nie pozwolił nam zabłądzić w nieznanym mieście. Góra Cvilin, choć na pewno nie obca, znana ze zdjęć i przeglądanych relacji, pozostawała rzeczywistością nieco abstrakcyjną i dopiero w ten piątkowy wieczór uporządkowaliśmy zdobytą wiedzę. Pomogli nam w tym gospodarze spotkania, Lenka i Jarek. Pierwsze zaskoczenie: wszystkie rodziny były młode, z maksymalnie pięcioletnim stażem małżeńskim. Przyzwyczajeni jesteśmy do większej różnorodności wieku. Na dynamizm pracy wpływała obecność kilkorga małych dzieci.
Oaza przyszła sama
W 1996 roku minoryci wybudowali dom na Cvilinie z myślą o pracy z młodzieżą i pracy w Oazie. Miejsce z dala od dużego miasta, ciche, pięknie położone. W tym samym roku odbyły się tutaj pierwsze rekolekcje. Ojciec Józek opowiada, że ani Oaza w ogóle, ani Oaza Rodzin, nie były jego pomysłem. W czasie studiów w seminarium miał okazję uczestniczyć w dużym spotkaniu młodych w Polsce. Podobało mu się, zapytał więc organizatora, w jaki sposób je przygotował. W odpowiedzi usłyszał, że jeżeli chce coś takiego zorganizować, musi popracować z dziesięć, piętnaście lat. Samemu niczego się nie zrobi, konieczna jest wspólnota ludzi, którzy będą mogli i potrafili pomóc, będą inspiracją. Takich ludzi trzeba sobie wychować.
„ByÅ‚em na Oazie jako mÅ‚ody chÅ‚opak, ale przyznam siÄ™, że mnie to zbytnio nie pociÄ…gnęło. PodobaÅ‚o siÄ™, owszem, ale byÅ‚em na pierwszym stopniu, i to wszystko. Ten ojciec pokazaÅ‚ mi OazÄ™ jako sposób wychowywania mÅ‚odzieży do odpowiedzialnoÅ›ci, do dojrzaÅ‚oÅ›ci wiary. DostaÅ‚em materiaÅ‚y, postudiowaÅ‚em je i za rok (w 1991) zorganizowaÅ‚em pierwsze rekolekcje. ByÅ‚em wtedy diakonem: znajomy ojciec zostaÅ‚ moderatorem, a ja zajÄ…Å‚em siÄ™ „zapleczem”. Na tej Oazie pojawiÅ‚o siÄ™ paru wartoÅ›ciowych ludzi, których musiaÅ‚ sam Pan Bóg przyprowadzić. Do dzisiaj siÄ™ znamy. Lata mijaÅ‚y, mÅ‚odzież dorastaÅ‚a. NadszedÅ‚ moment, gdy zaczÄ™li zakÅ‚adać wÅ‚asne rodziny. Oazowe małżeÅ„stwa ciÄ…gle mnie mobilizowaÅ‚y do rozpoczÄ™cia pracy z rodzinami.”
Spotkania weekendowe
Rodziny sÄ… z różnych stron, czÄ™sto z daleka. „Staramy siÄ™ im przekazać wartoÅ›ci, podstawowe informacje” – mówi ojciec Józek. „Trudno jest jeździć do każdej rodziny, zwÅ‚aszcza, że nie bÄ™dzie wtedy ani wspólnoty, ani atmosfery. Na razie to oni przyjeżdżajÄ… na Cvilin. OczywiÅ›cie, byÅ‚oby dobrze, gdyby zaÅ‚ożyli wÅ‚asne krÄ™gi i myÅ›lÄ™, że powolutku tak bÄ™dzie. Spotkania weekendowe nie sÄ… naszym celem.”
Z ojcem Józkiem od trzech lat współpracują Ula i Bogdan Wieczorkowie z Rybnika. Ula opowiada, że zaskoczyła ich ciągła rotacja małżeństw. Właściwie nie ma tak, że za każdym razem pracuje się z tymi samymi ludźmi. Do stałej grupy należą ci, którzy przeżyli rekolekcje piętnastodniowe i ORAR-y formacyjne. W Polsce czas rekolekcji to czas wymiany doświadczeń osób z różnych kręgów, wspólnot, tutaj pozwoliły one lepiej się poznać grupie formującej się w ciągu roku.
Można już sobie pozwolić na pierwsze refleksje. Choć wydawało się, że ta rotacja zniweczy wszystko, wysiłek wkładany w przygotowywanie spotkań zaczyna przynosić owoce. Dwie pary z tych, które jeżdżą od trzech lat, mogą zacząć pracować w normalnych kręgach. W przypadku Lenki i Jarka odbyły się już cztery spotkania, w Ołomuńcu być może będzie to realne jesienią (chętne małżeństwa już są). To pozwala mieć nadzieję, że w przyszłości spotkania na Cvilinie będą przede wszystkim miejscem formacji animatorów, że będzie się tu przeżywać rekolekcje.
Dużo małżeÅ„stw „przewinęło siÄ™” przez spotkania weekendowe. To jest „fajne”: Å‚adne miejsce, można w przyjaznej atmosferze porozmawiać z Bogiem, z ludźmi. Trudno jest pójść dalej, pojechać na OazÄ™ piÄ™tnastodniowÄ…, przekonać siÄ™ do „straty” urlopu. To siÄ™ na razie udaje tylko w przypadku małżeÅ„stw, w których obie strony przeżyÅ‚y formacjÄ™ w Oazie mÅ‚odzieżowej. Ale po wielu latach takiej cichej pracy udaÅ‚o siÄ™ przed dwoma laty zorganizować na Cvilinie jedynkÄ™, a w zeszÅ‚ym roku byÅ‚y ORAR-y.
Kwestia mentalności
Te różnice nie sÄ… może tak Å‚atwo zauważalne w czasie wypraw turystycznych, ale mocno doÅ›wiadcza siÄ™ ich, gdy chce siÄ™ nawiÄ…zać bliższe relacje. Ula przypomina sobie, że trudno byÅ‚o przeÅ‚amać lody, przekroczyć barierÄ™ ochronnÄ…. Czechów dla odmiany zaskoczyÅ‚ ich „Å›redni” wiek: u nich ludzie z tego pokolenia dystansujÄ… siÄ™ od KoÅ›cioÅ‚a.
„Wydaje mi siÄ™, że w Polsce nadal jest silne poczucie masowoÅ›ci KoÅ›cioÅ‚a – mówi o. Józek. – Fakt, że 40% osób chodzi do KoÅ›cioÅ‚a (w Czechach ok. 3%), musi siÄ™ jakoÅ› odbić na sposobie przeżywania wiary. W Polsce jest wiÄ™ksze nastawienie na wspólnotÄ™, na dziaÅ‚ania zewnÄ™trzne – w dobrym tego sÅ‚owa znaczeniu. W Czechach wiara jest bardziej wewnÄ™trzna, indywidualistyczna. Ale chyba tylko dziÄ™ki temu ta wiara przetrwaÅ‚a - w sercach, w skrytoÅ›ci, może wÅ›ród strachu.
W czasie komunizmu nie wolno byÅ‚o przeżywać wiary jako zjawiska masowego. O ile w Polsce można byÅ‚o budować cokolwiek na emocjach, to tu na pewno nie. Problem zaczyna siÄ™, gdy do Czechów przychodzi Polak z nastawieniem emocjonalnym. Na poczÄ…tku też chciaÅ‚em zorganizować duże spotkanie mÅ‚odych. Kiedy jednak zaczÄ…Å‚em poznawać formacjÄ™ Ruchu, uznaÅ‚em duże akcje za niepotrzebne. OczywiÅ›cie, mogÄ… być, ale jako droga, a nie cel. IstotÄ… powinno być przybliżanie czÅ‚owiekowi Boga, a Czechom czÄ™sto wydaje siÄ™, że dla Polaków wielkie spotkania stajÄ… siÄ™ celem samym w sobie. Pokażemy innym, że jesteÅ›my silni, jest nas dużo, potrafimy zorganizować pochód, pielgrzymkÄ™. Czech patrzy na to z niedowierzaniem. To „polska” specyfika.”
Trzeba szukać nowych dróg
Zmienia siÄ™ mentalność nie tylko mÅ‚odzieży, ale i caÅ‚ego spoÅ‚eczeÅ„stwa. W erze gier, komputerów, dominacji mediów, ludzie mÅ‚odzi nie sÄ… w stanie, albo jest im bardzo trudno wyrobić sobie wÅ‚asne zdanie o czymÅ› takim jak „miÅ‚ość ofiarna”. A bez takiej postawy miÅ‚ość nie istnieje. Jak takim ludziom pokazać miÅ‚ość Boga? MÅ‚odzi żyjÄ… innymi wartoÅ›ciami, myÅ›lÄ… w innych kategoriach.
„Od kiedy zajmujÄ™ siÄ™ OazÄ… – stwierdza o. Józek - wÅ‚aÅ›ciwie nie byÅ‚o uczestników rekolekcji, którzy by przeczytali ogÅ‚oszenie i siÄ™ zgÅ‚osili. ByÅ‚ jeden wyjÄ…tek, reszta usÅ‚yszaÅ‚a o rekolekcjach od kolegi czy koleżanki. Może paru ode mnie, ale to wtedy, gdy byÅ‚em mÅ‚odszy. W dobie Internetu nie sprawdzajÄ… siÄ™ ogÅ‚oszenia, plakaty. Szczerze mówiÄ…c, specjalnie siÄ™ o to nie troszczymy. Indywidualistyczne spoÅ‚eczeÅ„stwo nie bÄ™dzie reagować na tego typu sposób przekazywania informacji. Oaza w Czechach nie bÄ™dzie budowana na bazie masowych akcji czy prasowych ogÅ‚oszeÅ„. Liczy siÄ™ przede wszystkim praca indywidualna.
Czasem jakiÅ› proboszcz jest oburzony, że ktoÅ› jedzie ze mnÄ… na rekolekcje oazowe. Wydaje mu siÄ™, że to jest „podkradanie” ludzi, których i tak jest zawsze za maÅ‚o. Ale po latach któryÅ› zadzwoniÅ‚ i wyraziÅ‚ zadowolenie. To jest moja prawa rÄ™ka – tak mi powiedziaÅ‚. Ci ludzie udzielajÄ… siÄ™ w parafiach. Widać ich wszÄ™dzie. Pojawia siÄ™ Å›wiadomość, że może i zabieram kogoÅ› na trzy lata, ale on wróci i bÄ™dzie pomocÄ….”
Oaza nie rozwija się urzędową drogą. Pnie się bocznymi drogami, zakwita z przyczyn niewytłumaczalnych i nieprzewidywalnie. Zresztą nie tylko Oaza. Jak mówi ojciec Józek, i kapłani, i biskupi, często doświadczają swojej małości. Duch święty wieje, gdzie chce.
Wiola i Michał Szepietowscy
|
|
|