Przejdź do treści

Świadectwa duchowej pielgrzymki DK

Niedawno rodziny Domowego Kościoła w ramach przeżywanej co roku pielgrzymki do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu zostały zaproszone do rodzinnego, duchowego pielgrzymowania i przeżywania tego dnia w sposób inny niż dotychczas.
Mamy nadzieję, że wielu z Was skorzystało z przedstawionej możliwości, nie tylko słuchając konferencji o. Bartłomieja Parysa oraz uczestnicząc w Eucharystii, ale także poprzez odmówienie w rodzinie aktu zawierzenia św. Józefowi oraz przeżycie dialogu małżeńskiego zgodnie z sugestiami z konferencji.

Część z Was zdecydowała się odpowiedzieć na zaproszenie i przesłać swoje zdjęcia i świadectwa, będące echem odsłuchanej konferencji i odbytego dialogu małżeńskiego. Zachęcamy do zapoznania się z przesłanymi materiałami, dzięki którym możemy się spotkać, póki co chociaż w ten wirtualny sposób.

Świadectwo duchowego pielgrzymowania do świętego Józefa w Kaliszu

Pragniemy bardzo podziękować parze krajowej DK oraz księdzu moderatorowi za umożliwienie nam, w tym trudnym dla nas wszystkich czasie pandemii, duchowego pielgrzymowania. Dzięki wspaniale przygotowanym i ogólnodostępnym propozycjom przeżycia tego dnia w jedności z całym Domowym Kościołem, mogliśmy – choć wirtualnie -– przenieść się w pielgrzymowaniu wraz ze św. Józefem i św. Janem Pawłem II do Kalisza. Odwiedziliśmy po drodze kaplicę Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku, by zachęceni przez Księdza Moderatora wziąć pełny udział we Mszy Świętej w legnickim kościele pw. św. Jacka (w miejscu cudu eucharystycznego). Następny punkt programu – konferencja przygotowana w niezwykle ciekawy sposób pozwoliła nam zatrzymać się nad licznymi wydarzeniami, przybliżającymi tworzenie naszego Ruchu. Wiele obrazów rzeczywistych, bardzo wzruszających. Z ogromnym zaciekawieniem wpatrywaliśmy się w postać założyciela księdza Franciszka Blachnickiego w bliskości naszego świętego Papieża. Zwłaszcza te dni poprzedzające 100 rocznicę urodzin Karola Wojtyły wzbudzały wiele refleksji. Z wielką uwagą wsłuchiwaliśmy się w kierowane do nas słowo pary krajowej i księdza moderatora. Trwaliśmy wówczas nie tylko w jedności małżeńskiej, ale także w poczuciu jedności wszystkich pielgrzymów, całego Ruchu.

Duchowe pielgrzymowanie, choć trochę przypominało nam nasze wcześniejsze spotkania u Józefa Kaliskiego. Teraz, będąc w domu, wracamy z sentymentem do tych wspaniałych chwil. Można było się wtedy uradować swoją obecnością, czule powitać, porozmawiać – po prostu spotkać. Ale cieszymy się z tego, że teraz na pewno było nas duchowo zjednoczonych tak wielu, a może jeszcze więcej niż zwykle w Kaliszu. Dziękujemy również za przypomnienie o Górze Tabor i zachęcenie, byśmy w jej świetle porozmawiali ze sobą w dialogu małżeńskim. To niesamowite miejsce – także dla nas osobiście, gdyż nie tak dawno było nam dane tam rzeczywiście stanąć. Ale te nasze małżeńskie przemiany – temat dialogu – to bardzo zachęcające i pozytywnie nastrajające refleksje. Propozycja zawierzenia naszych małżeństw i rodzin zrealizowana przez nas była w domowym zaciszu, w szczególnym naszym miejscu modlitwy. Bogu niech będą dzięki za duchowe pielgrzymowanie szlakiem naszego Ruchu.

Czcigodny Sługo Boży Ojcze Franciszku – wstawiaj się za nami.
Święty Janie Pawle II – módl się za nami.

Dorota i Ryszard Skibowie
DK diecezja legnicka

Dla nas pielgrzymka do Kalisza rozpoczęła się o 7.30 (o tej godzinie włączyliśmy komputer) tj. w tym czasie, kiedy co roku wyjeżdżamy z naszego rejonu rypińskiego na kolejne pielgrzymki do św. Józefa. Jednak to tylko godzina się nie zmieniła, wszystko pozostałe z programu pielgrzymki miało już zupełnie inny charakter.

Z wielkim zainteresowaniem oczekiwaliśmy na konferencję o. Bartłomieja Parysa i nie zawiedliśmy się. Przygotowane przez niego słowa świadczą (o czym się już wcześniej przekonaliśmy podczas rozmów z nim w Częstochowie na Kongregacji Odpowiedzialnych) o jego wielkiej wiedzy, ale też o wielkim zaangażowaniu w sprawy Domowego Kościoła.

Prezentowane zdjęcia oraz głos Ojca Franciszka doskonale się uzupełniały i tworzyły ze słowami o. Bartłomieja klimat niesamowitej podróży poprzez istotne wydarzenia z historii Ruchu. Pokazane spotkanie kardynała Karola Wojtyły ze wspólnotami na Górze Błyszcz, wspinaczka z o. Franciszkiem, przeżyta burza uzmysłowiły nam naszą wędrówkę przez sakrament małżeństwa. Trzeba często wiele wysiłku przejścia przez różne zagrożenia, aby wejść na górę, z której dopiero widać piękno przebytej wspólnie drogi, a perspektywa rozległych widoków to nasza nadzieja na dojście we dwoje do zbawienia. Cytowane słowa kard. Wojtyły o potrzebie tworzenia oaz, aby nie groziła nam całkowita pustynia odnosimy do naszej obchodzonej w tym roku 25 rocznicy formowania się w DK. Ileż to razy realizowane zobowiązania, spotkania w kręgu, świadectwo wiary małżeństw i kapłanów użyźniało to, co w naszym małżeństwie wysychało i wymagało podlania wiarą i miłością. Aktualne są ciągle słowa kardynała „rodzina to ważna i piękna rzecz, i trzeba o nią dbać”. Doświadczamy nieustanie płynących łask z sakramentu małżeństwa, ale jakże w tych czasach potrzeba taką radość nieść do rodzin, gdzie nastąpiła pustynia duchowa, gdzie relacje ludzkie zamierają.

Porównanie Góry Tabor do Góry Kalwarii, które słyszeliśmy w konferencji nabrało w tym ostatnim czasie pandemii nowego znaczenia. Ograniczenia, zakazy, utrudnienia w uczestnictwie w Eucharystii i spotkaniach kręgu stały się doświadczeniem dla wielu z nas nigdy nie spotykanym. Jest jednak dla nas nadzieja. Musimy trwać przy Bożym słowie, na lekturze Pisma Świętego, trzymać się wszystkiego, czego nauczał nas Ojciec, a Eucharystia, którą można już przeżywać w coraz większym gronie, jest okazją do dziękczynienia, do doświadczenia, jak dobry jest Bóg i że to w Nim jest sens i radość naszego życia. Wejście na Górę Tabor nie musi oznaczać naszego stanięcia w miejscu, ale po chwili odpoczynku i doświadczenia piękna stworzenia świata powinniśmy iść dalej drogą formacji, drogą którą wyznaczył nam Bóg.

Renia i Darek

Czas epidemii koronawirusa, czyli czas odosobnienia i izolacji fizycznej od rodziny, znajomych i wspólnoty jest przyczynkiem do moich wspomnień i rozważań. Nawiązując do szczególnego okresu, to jest stulecia urodzin świętego Jana Pawła II, chciałbym się z wami podzielić wspomnieniami o tym szczególnym człowieku. Wielu z was na pewno związanych jest z tą postacią poprzez uczestnictwo w spotkaniach z nim tak w Polsce, jak i w Kanadzie. Wielu z nas spotkało go na drodze słowa, które głosił i kierował do nas, do naszych małżeństw, do naszych rodzin, do naszych wspólnot. Dla mnie i dla mojego małżeństwa święty Jan Paweł II był zwiastunem nowej rzeczywistości. Stało się to ponad 20 lat temu, kiedy razem z moją żoną Danusią zdecydowaliśmy się na emigrację do Kanady. Po złożeniu niezbędnych dokumentów (a nie była to prosta sprawa), otrzymaliśmy z ambasady kanadyjskiej zawiadomienie, że nasze interview odbędzie się w Rzymie. Wielka była nasza radość i zaskoczenie z tego zbiegu okoliczności. Załatwić sprawy urzędowe i przeżyć wspaniałą przygodę w Rzymie – trudno sobie wymarzyć lepszy scenariusz. I tak po krótkich przygotowaniach cała nasza piątka, to znaczy ja z Danusią i trzema synami znaleźliśmy się w Rzymie w domu noclegowym sióstr zakonnych, gdzie zaoferowano nam nocleg i wyżywienie na czas naszego pobytu. Wydawałoby się, że nic nie zakłóci harmonogramu naszej wizyty – zwiedzanie zabytków i wizyta w ambasadzie, gdyby nie wiadomość o zaginięciu naszej walizki, w której przechowywałem dokumenty potrzebne na interview w ambasadzie kanadyjskiej. Trzeba tu dodać, że wydobycie ich z polskich urzędów i tłumaczenie na język angielski zajęło nam ostatnie pół roku. Ogarnęła mnie wściekłość, którą potęgowało uczucie niemocy i bezsilności. I tak z bezradnością patrzyłem na walący się w gruzy scenariusz mojego (naszego) życia. Wtedy jednak nie rozumiałem i nie wiedziałem, że może istnieć inny scenariusz, ten pisany ręką Boga. Swoją frustrację i złość okazywałem w apatii i zniechęceniu do tego wszystkiego co mnie otaczało, do tego pięknego miasta, jego zabytków i piękna wiosennej aury. Ale moja żona Danusia przyjęła inną postawę. Razem z dziećmi, poszła do kościoła, aby tam w modlitwie wszelkie nasze problemy powierzyć Bogu. Na drugi zaś dzień, po dość długiej perswazji, udało się jej namówić i mnie na Eucharystię. Pamiętam ten czas w kościele, czas pełen pretensji tak do siebie, jak i do Pana Boga. Nurtowało mnie wiele pytań. Dlaczego teraz? Dlaczego ja? Pytań było wiele, ale brakowało odpowiedzi. A jeśli ona była, to ja jej wtedy nie słyszałem i nie widziałem. Wszystko to zmieniło się po powrocie do domu noclegowego, gdy jedna z sióstr zakonnych poinformowała mnie, że dzwonił młody Polak pracujący we Włoszech i zawiadomił, że przez pomyłkę zabrał moją walizkę zamiast swojej. Jak się okazało, obie były tego samego koloru. Umówiliśmy się na spotkanie przy fontannie na Placu świętego Piotra, gdzie miałem odebrać swoją własność. Ta wiadomość rozpętała burzę w moim mózgu i zmieniła sposób postrzegania innych ludzi i ich oceny. Zdumienie moje osiągnęło apogeum, kiedy na spotkaniu z tym młodym człowiekiem i jego żoną (w szóstym miesiącu ciąży) dowiedziałem się, że pracuje on i mieszka 60 km od Rzymu i aby oddać mi moją walizkę, zdecydował się podjąć trud dalekiej podróży. I znów w mej głowie zaczęły się tworzyć pytania: jak to możliwe? To jednak są tacy ludzie? Czy ja bym też tak zrobił? Dlatego gdy dziś słyszę, że my Polacy na emigracji jesteśmy egoistami i wzajemnie sobie nie pomagamy, to zawsze gorąco i energicznie tym przekłamaniom zaprzeczam. Lecz moi drodzy to nie koniec niespodzianek tego dnia. Po spożyciu kolacji podeszła do nas nieznana nam siostra zakonna i dała w prezencie wejściówkę dla rodziny na prywatną audiencję u papieża Jana Pawła II. Ponownie pojawiły się pytania. Dlaczego my? Dlaczego ja? Dla mnie w tym okresie Jan Paweł II był jedynie papieżem. Tylko papieżem i hierarchą Kościoła katolickiego. Ja sam formowany na bazie socjalistycznej nauki porządku społecznego nie znałem papieża ani jego nauki. Moja żona Danusia przeżywała głęboko to wydarzenie, co wynikało z jej wrażliwości religijnej, wyniesionej z domu rodzinnego. Dla mnie punktem zwrotnym był moment, kiedy ucałowałem dłoń papieża. Wówczas po mej twarzy zaczęły płynąć łzy. Tak, łzy. Jak groch toczyły się po mojej twarzy i nie wiedziałem, dlaczego. Tak, wtedy jeszcze nie wiedziałem, dlaczego. I ponownie w mym sercu pojawiły się pytania – co się dzieje? Patrzę na starego człowieka, który wolnym krokiem i z uśmiechem na ustach podchodzi do ludzi i wita się z nimi, ale szczególną uwagę poświęca dzieciom. Co On może zmienić w moim życiu? Teraz umiem na to pytanie odpowiedzieć i to dzięki dziś już świętemu Janowi Pawłowi II. Bo przecież on do nas wszystkich i do mnie osobiście mówił „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Teraz wiem, że w moim sercu wówczas otwierały się drzwi dla Jezusa. Teraz wiem, że ten młody człowiek, który przyjechał, aby oddać mi walizkę, nie przyjechał sam. On przyjechał z Jezusem w swym sercu. Następne lata to były lata szukania Jezusa, w rodzinie, małżeństwie i we wspólnocie Kościoła. Uwierzcie mi, że były to trudne poszukiwania, ale właśnie w Kanadzie, we wspólnocie małżeństw Domowego Kościoła znalazłem ludzi, którzy pomogli mi znaleźć ścieżkę, którą powinienem kroczyć, aby spotkać Jezusa. Na tej drodze niosłem słowa świętego Jana Pawła II: „człowieka trzeba mierzyć miarą serca”. Również dzisiaj, w czasie epidemii zarazy, kieruję się jego słowem „w chorobie czy jakimś innym cierpieniu, trzeba się zawierzyć Bożej miłości, jak dziecko, które zawierza wszystko, co ma najdroższego tym, którzy je miłują, zwłaszcza rodzicom”. Jak widzicie, chociaż nie ma już z nami tego świętego wspaniałego człowieka, to mamy jego naukę, jego słowa, jego przesłanie, tak aktualne na każdą okoliczność i czas naszego życia codziennego. Nauka jego niesie miłość, pokój i nadzieję. Dlatego też namawiam was serdecznie siostry i bracia naszej wspólnoty z okazji setnej rocznicy urodzin świętego Jana Pawła II o modlitwę dziękczynną, za tego wspaniałego Polaka, świętego papieża Jana Pawła II.

Zenon – DK Kanada

„Był człowiekiem świętym”
Chociaż nigdy osobiście nie spotkałem Jana Pawła II, nie licząc uczestnictwa we Mszy Świętej kończącej Światowe Dni Młodzieży w Kanadzie, która miała miejsce w Downsview Park 28 lipca 2002 roku, to Jego wpływ na moje życie był ogromny i w dalszym ciągu taki pozostaje. Na wspomnianej Mszy Świętej była dość spora grupa małżeństw i osób z Domowego Kościoła. Były to nasze pierwsze lata w tej wspólnocie i jego błogosławieństwo udzielone na koniec Eucharystii stało się naszym światłem na kolejne lata jak również w diakonii wyzwolenia, która zawiązała się w Kanadzie w 2004 roku. I to był właściwie ten moment, gdzie zacząłem wraz z Danusią odkrywać postać założyciela naszego ruchu, sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, którego życie było tak bardzo głęboko powiązane ze św. Janem Pawłem II (wcześniej z biskupem i arcybiskupem Karolem Wojtyłą). Nie można zrozumieć Krucjaty Wyzwolenia Człowieka bez nauczania i życia Jana Pawła II. Cała teologia wyzwolenia oparta jest na słowie Bożym i nauczaniu świętego papieża, szczególnie poprzez jego pierwsze trzy encykliki. KWC jest przecież darem Ruchu Światło-Życie dla papieża i odpowiedzią na jego słowa skierowane do Polaków. Została ona proklamowana podczas pierwszej wizyty Ojca Świętego w Polsce w 1979 roku w Nowym Targu. Wizja wolności nakreślona przez Jana Pawła II pokrywała się całkowicie z jego życiem i świadectwem. Nigdy nie potępiał człowieka, tylko grzech i nauczył mnie szacunku do ludzi, wszystkich ludzi. Bez tego niemożliwe byłoby prowadzenie diakonii wyzwolenia, organizowania rekolekcji i spotkań oraz dawania świadectwa bycia w Krucjacie nawet wśród osób innych wyznań.

Jan Paweł II do ostatnich swoich godzin życia służył, a jego ostatnia audiencja w Watykańskim oknie, bez słów, których nie mógł wypowiedzieć, stała się dla mnie najpiękniejszą i najbardziej wymowną katechezą w życiu. Służyć do końca tak jak on, jest moim celem i dlatego jego postawa jest dla mnie wzorem, aby nigdy nie powiedzieć dość, teraz kolej na innych, tylko służyć i dzielić się z innymi w sposób, w jaki Pan Bóg zaplanował.

Moment jego odejścia z tego świata, który wspólnie w naszej rodzinie przeżyliśmy przed telewizorem, w ciszy, modląc się, aby ze łzami w oczach go pożegnać, na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Parę dni później jego pogrzeb, przeżyty we wspólnocie parafialnej, w całkowicie zapełnionym kościele św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga. Wiele zakładów pracy w dniu pogrzebu było pozamykanych i wśród nich także mój zakład, w którym w tym czasie pracowałem. Był to dla mnie i dla wielu ludzi na całym świecie znak, bez względu na pochodzenie i wiarę, jak wielkim szacunkiem i autorytetem, cieszył się Jan Paweł II.

Na 30 rocznicę naszego ślubu, wybraliśmy się do Rzymu. Nasza znajoma, przyjaciółka Danusi, mieszkająca na stałe w Rzymie, oprócz audiencji na placu św. Piotra z papieżem Franciszkiem, ofiarowała nam jeszcze jeden wspaniały prezent. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej przy grobie Świętego Jana Pawła II. W ten sposób mogliśmy ofiarować siebie, nasze małżeństwo, nasze dzieci oraz wspólnotę Krucjaty świętemu Janowi Pawłowi II.

Mi nie udało się z nim spotkać, jak był wśród nas (mojej żonie tak, gdyż przed przylotem do Kanady mieszkała w Rzymie), lecz musiałem czekać do czasu, kiedy został ogłoszony świętym.

Jan Paweł II jest również mi bardzo bliski z powodu jego zamiłowania do przyrody, gór, jezior. Każdą wolną chwilę wykorzystywał, aby spędzać czas w sposób, jaki ukochał od młodych lat. Ten styl życia stał się również dla mnie i mojego syna treścią naszych wspólnych wakacji. Wielokrotnie, gdy sięgam po filmy i zdjęcia z bardzo licznych podróży z synem, Danusia kwituje to zwykle powiedzeniem „znów ta zielenina” (moja żona urodziła się w Szczyrku i jest miłośnikiem gór, podobnie jakim był Jan Paweł II). W ostatnich latach zacząłem odkrywać Pana Boga w tym pięknie, które nas otacza, które sam stworzył, uwielbiając Go. Przez to też mogę jeszcze bardziej zrozumieć i pokochać św. Jana Pawła II. Inspiracją do tego stała się dla mnie książka Lino Zani „Był człowiekiem, był świętym”, która pokazuje, że poprzez wspólne zainteresowania, pasje i świadectwo rodzi się przyjaźń i wiara, a nie poprzez kazania, nauki i upomnienia. Chcesz się dowiedzieć jak być świętym, przeczytaj tę książkę.

Święty Jan Paweł II jest ciągle obecny w moim życiu. Jego słowa wypowiedziane i zapisane są drogowskazem do poznania Boga, do umiłowania i zrozumienia wolności, do jeszcze większego pokochania i oddania się Maryi. Jest żywym odbiciem słów zawartych w Piśmie Świętym.

Święty Janie Pawle II, módl się za moje małżeństwo, moją rodzinę i wspólnotę Domowego Kościoła i Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.

Krzysztof Wójcik

Pierwszy raz widziałam Świętego Jana Pawła II w Polsce w 1987 roku. Był to jeden z najbardziej wzruszających momentów mojego życia: rok mojego nawrócenia. Byłam bardzo zagubioną osobą, zanim zaczęłam się uczyć na uniwersytecie w Krakowie. Mój kontakt z Polską i moimi rodakami zmienił mnie na zawsze. Zostałam honorową harcerką.

Widziałam Papieża z bliska. Coś się stało, kiedy moje oczy go zobaczyły; zaczęłam mocno płakać. Czułam tę szaloną miłość płynącą prosto od niego do mnie. To był jeden z najpotężniejszych doświadczeń mojego życia. Wiedziałam, że jestem kochana całkowicie. To było niemożliwe, jak bardzo to uzdrowiło, uwolniło i zmieniło mnie.

W pewnym momencie, w trakcie mojego nowego życia, usłyszałam o czymś, co nazywa się Światowe Dni Młodzieży. Byłam smutna, ponieważ słyszałam, że tylko dwie osoby z całej archidiecezji w Toronto oficjalnie uczestniczą w nich. Poszliśmy więc zobaczyć Papieża podczas ŚDM w Polsce. Kiedy Papież się zjawił, krzyczeliśmy i płakaliśmy tak jakby był gwiazdą rocka! Słuchaliśmy, a jego słowa były pełne Ducha Świętego; chciało się po prostu iść za Jezusem, tak jak on. Zdecydowaliśmy, że musimy przyprowadzić innych młodych ludzi. Tak zrobiliśmy. Byliśmy w Denver, Manilli, Paryżu, Rzymie i wreszcie w Toronto. Mój mąż pielgrzymował z naszą polską młodzieżą, podczas gdy ja się modliłam, bo zostałam w domu z dziećmi. Ja zostałam pustelnikiem ŚDM, a mąż się pocił z nimi.

Kiedy pracowałam z młodzieżą, którą sprowadziliśmy, zauważyłam zmianę, szczególnie w odniesieniu do czystości. Teologia ciała eksplodowała w naszych sercach i umysłach oraz w naszej młodzieży. Wiedzieliśmy, dlaczego chcemy walczyć, być czyści i wierni Bogu; nie tylko naszymi sercami i umysłami, ale także całym naszym ciałem. Widziałam różnych młodych ludzi silnych i walczących z własnymi słabościami. Uczyli innych młodych ludzi, jak z tym walczyć. Widziałam piękne początki małżeństw oraz seminarzystów, którzy nie bali się, że uwielbiają Chrystusa Eucharystycznego, modal się, spowiadają. Wszyscy chcieliśmy kochać Boga tak, jak robił to św. Jan Paweł II.

To był jego największy dar, był przykładem: jak mówić prawdę, jak kochać swojego wroga, jak wielbić Boga naszymi ciałami, jak nie bać się i jak pozostać wiernym. Przyniósł do świętości tak wielu ludzi, bo pokazał im drogę. Do dziś czuję tą ogromną miłość Bożą, ilekroć myślę o św. Janie Pawle II; jest żywy jak w pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłam na scenie tyle lat temu.

Gosia Olszewski

 

← Wstecz